niedziela, 1 lutego 2015

Rodzicielstwo bliskości na różnych levelach

Nigdy nie podchodziłam do wychowania dzieci systemowo. Szczerze mówiąc, nawet się nad tym szczególnie nie zastanawiałam. Postępuję z nimi tak jak każe mi intuicja i dana sytuacja. Czy z każdą moją córką postępuję tak samo? NIE! Bo każda jest inna. Nie wierzę w to, że dziecko jest białą kartą, którą my rodzice i otaczający je świat zapisuje. Każde dziecko rodzi się z własnym temperamentem, z własnymi doświadczeniami płodowymi i w różnym stanie fizycznym. I choćbyśmy chcieli, nie da się zaprogramować wychowania, bo mamy do czynienia z różnymi podmiotami naszych działań i nie można przewidzieć wyniku.
Ale nie o tym chciałam pisać. Chciałam pisać o rodzicielstwie bliskości. O rodzicielstwie bliskości w kontekście wieku dziecka. Jestem w tej doskonałej (aczkolwiek nie powiem, że łatwej) sytuacji, że mam prawdziwy przekrój wiekowy i mogę prowadzić niezłe obserwacje w tym temacie. O rodzicielstwie bliskości dowiedziałam się stosunkowo niedawno, bo też od niedługiego czasu zaczęłam podchodzić do mojego macierzyństwa również teoretycznie, pragnąc zgłębić różne mechanizmy, z którymi mam do czynienia na co dzień. I okazało się, że nieświadomie wychowuję w ten właśnie sposób moje dzieci. Wcale nie zamierzenie, tak po prostu. Doszłam również do wniosku, że wcale nie jest to takie skomplikowane, jednak trudność wzrasta wraz z wiekiem dziecka, a wygląda to następująco.
  1. Level EASY. Dotyczy dzieci od urodzenia do około 2. roku życia. Bliskość na tym etapie – nic prostszego. Dziecko płacze – mama biegnie i wyciąga „sprzęt”. Dziecko się uspakaja. Dziecko płacze – tata biegnie, przewija, kołysze, tuli. Dziecko zasypia. Dziecko płacze – mama biegnie, daje pierś – dziecko zapada w drzemkę... i tak dalej. Tego etapu nie da się, według mnie, przeżyć inaczej niż będąc blisko dziecka, również w nocy. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, co ludzie mają na myśli mówiąc, że trzeba się dziecku dać wypłakać. PO CO?! Żeby się płuca rozwijały, słyszałam. Przecież one miały 9 miesięcy na rozwój i w chwili porodu są w doskonałej formie! Co za bzdury... Kolejną jest, że dziecko się przyzwyczai do noszenia. Przez całą ciążę było kołysane, co w tym dziwnego, że pragnie to czuć nadal? Dziecko jest zaprogramowane na rozwój. Kiedy przychodzi czas samo wykazuje chęci do samodzielnego poruszania się i wtedy wręcz wyrywa się z rąk, bo ono chce samo! Na tym najwcześniejszym etapie płacz dziecka zawsze jest informacją, że czegoś potrzebuje. Jest nakarmione, ma suchą pieluchę, nie jest mu za ciepło lub za zimo i nadal płacze? Widocznie potrzebuje tego, co najważniejsze – TWOJEJ MIŁOŚCI!
  2. Level MEDIUM – zaczyna się po zakończeniu Levelu EASY :) Dziecko jest już bardziej samodzielne, więcej potrafi, oddala się w sensie fizycznym od rodziców, którym często trudno jest to zaakceptować – biję się w pierś! Jestem okropną kwoką i bardzo ciężko mi przychodzi fakt „przecinania pępowiny”. Jest to również czas zmian w formie okazywania dziecku uczuć. Ono już nie potrzebuje ciągłego przytulania, noszenia, ssania piersi (aczkolwiek jeśli jest nadal karmione - super!). Do tego dochodzi bunt dwulatka (który najczęściej zaczyna się około 1,5 roku i trwa do osiemnastych urodzin...). Powiem szczerze, miałam czasem ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie. Każdy, kto przeżył bunt dwulatka, wie o czym mówię. To, jakie emocje wirują wtedy w tym małym ciałku oraz w dużym ciele w postaci rodzica, trudno opisać słowami. Jednocześnie ma się ochotę przytulić małego brzdąca, który najwyraźniej sam nie wie, czego chce i zamordować go gołymi rękami (to pierwsze uczucie jak widać dominuje, bo moje dwie, które przez to przechodziły, żyją i mają się dobrze). I właśnie dlatego jest to poziom trudności średni. Nagle nasze poukładane życie i uczucia w stosunku do dziecka zostają zaburzone czymś, czego do końca nie rozumiemy. Nasz aniołek zachowuje się w jednym momencie jak diabeł w ludzkiej skórze i ma za nic naszą miłość i troskę, ON CHCE lub NIE CHCE! Tu i teraz. Ciężko jest się przestawić na bliskość aktywną, plastyczną, zależną od chwili. Za to moment, kiedy maluch zasypia i człowiek spojrzy na to małe ciałko, które się do niego tuli – magiczny! W momencie zapominamy wszystkie ciężkie chwile i przepełnia nas wspaniałe uczucie bezgranicznej miłości.
  3. Level HARD – nie wiem, gdzie znajduje się jego granica. Chyba gdzieś pomiędzy końcem podstawówki a początkiem gimnazjum – jest płynna. Chciałoby się być blisko, a jednocześnie nie wiadomo, jak to zrobić. Dziecko, z którym już w miarę doszliśmy do ładu po buncie dwulatka, znowu nam się wymyka. Orientujemy się, że nie znamy jego wszystkich znajomych, czy nawet większej części. Nie przychodzi do nas ze wszystkimi bolącymi go sprawami, tylko wisi na telefonie po kilka godzin i omawia sprawy z przyjaciółką. A przecież jeszcze kilka lat temu przychodziła pytać, co to jest pornografia... bo w szkole chłopcy coś opowiadali i głupio tak nie wiedzieć. Poza tym ma się w wrażenie, że w domu są naprzemiennie okresy wojny lub zawieszenia broni, wieczne przepychanki słowne, przeciąganie liny. Jak tu być blisko? Nie łatwo. Miałam czas, kiedy chyba z miesiąc nie rozmawiałam (tak naprawdę) ze swoją Najstarszą. Był to bardzo ciężki okres. Kiedy w końcu doszło do zawieszenia broni i pierwszego przytulenia po tak długim czasie, łzy płynęły gęsto. Prawie szlochałyśmy. Nam obu tego brakowało, ale żadna nie potrafiła wyciągnąć ręki pierwsza. Dorosłym bardzo trudno przychodzi przyznanie się do winy, czy powiedzenie dziecku słowa PRZEPRASZAM. Myślimy, że się przed dzieckiem zbłaźnimy czy poniżymy. Moje dzieci są mi wdzięczne, że jestem do tego zdolna, choć nie mogę powiedzieć, że przychodzi mi to łatwo. Ale w końcu od kogo mają się tego nauczyć jak nie od nas rodziców? Dziecko musi wiedzieć, że dorośli mogą popełniać błędy, ale też że można je naprawić. To daje im poczucie bezpieczeństwa, a to jedna ze składowych rodzicielstwa bliskości. I jeszcze kwestia zaufania. To chyba najtrudniejsze. Nastolatek przecież traci je wielokrotnie u swoich rodziców. Po każdym wyskoku Najstarszej wydaje mi się, że więcej NIE ZAUFAM, choćby się ziemia waliła, nie! I co? I ufam, na nowo, od początku, wciąż. Dlaczego? Nie wiem dlaczego! Chyba dlatego, że jestem mamą tego stworzenia zbuntowanego (przypominam, od czasu kiedy miało 1,5 roku) i inaczej nie potrafię. Zaufanie rodzicielskie jest wręcz postępowaniem nielogicznym. Gdyby te wszystkie wybryki dotyczyły naszego znajomego – już dawno zerwalibyśmy z nim kontakt. A dziecku daje się kolejne 100 szans.
Na czym więc polega moje rodzicielstwo bliskości? Na byciu z dzieckiem – na każdym etapie w inny sposób, bo ciężko przecież nastolatka karmić piersią, a noworodkowi tłumaczyć, w jaki sposób ma postępować. Trzeba tylko sobie uzmysłowić ich potrzeby na danym etapie rozwoju. Jedno jest niezmienne – potrzeba bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Czy człowiek ma 1 dzień czy 30 lat potrzebuje przytulenia i akceptacji. Czasem, kiedy ściskam Najstarszą zastanawiam się, czy to nadal ja ją przytulam, czy to już bardziej ona mnie, bo przewaga jej wzrostu rośnie z każdym miesiącem.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz