Jestem
Matką-Cieniasem. Po pierwsze od zawsze boję się bólu i wszelkich
zabiegów medycznych, a po drugie, odkąd mam dzieci i na nich ma być
robione cokolwiek, ten strach potęguje się do rozmiarów
monstrualnych. Być może to jakieś nienormalne, ale nie potrafię
tego pokonać! To jest paraliżujące i prawdopodobnie w związku z
tym nie powinnam być obecna przy żadnych zabiegach wykonywanych na
moich Córkach, bo mogę tylko przeszkadzać.
Jednak
sytuacje zmuszają nas do czegoś innego. Na przykład do pobierania
krwi Najmłodszej. Ostatnio potrzebne były badania do alergologa,
więc morfologia. Bałam się tego badania okropnie, już widziałam
Pigułę z taaaaaaką igłą! Ale tutaj zaskoczenie – nie, nie
będziemy dziecku urządzać rzeźni, tylko pobierzemy z paluszka. No
nie należy to do wielkich przyjemności, ale jest do zniesienia, dla
wszystkich. Jedno dziubnięcie, kilka kropli i po sprawie. Płaczu
trochę było, ale bez tragedii. Nawet nie wiedziałam, że wystarczy
tak mało materiału do badania.
Dzisiaj
miała być powtórka. Tym razem już po wizycie u pani alergolog,
która wyznaczyła dwa badania na alergie pokarmowe. Wizyta u tej
pani to w ogóle osobna historia, może kiedyś do tego wrócę. W
każdym razie szliśmy na to badanie z lekką rezerwą, bo że
dziecko alergię na dane pokarmy ma, to wiemy, bo reaguje bardzo
mocno, ale ok, potwierdzimy.
Wydawało
nam się, że jeżeli do morfologii wystarczy dosłownie kilka kropli
krwi, to do badania na 2 czynniki alergiczne też wystarczy niewiele.
I tutaj pierwsze zaskoczenie – nie, nie, nie będzie pobrania z
paluszka, musi być z żyły! No dobra, jak musi, to musi… Choć
ja, oczywiście, już byłam spocona. Ale człowiek myśli sobie: ta
Pani Piguła robi to codziennie, ma doświadczenie, postara się,
żeby było jak najszybciej i możliwie bezstresowo. Ta Pani wie co
robi. Rzeczywistość jednak zrobiła nam psikusa, choć w tym
kontekście to niewłaściwe określenie. Pani Piguła najpierw
nałożyła opaskę uciskową na jedną rączkę Najmłodszej,
poszukała żył – nie ma. Sama widziałam – nie było. Nałożyła
opaskę na drugą rączkę, szuka żył – nie ma. Widziałam –
nie było. Nałożyła na trzecią rączkę… Nie, trzeciej przecież
nie ma… Nałożyła opaskę na tą pierwszą, poszukała – żyły
się nadal nie pojawiły. Pomacała, ponaciskała. Nic. Więc
przeszła z powrotem do drugiej. Maca, maca, ugniata, Mała zaczyna
się denerwować, bo trochę to już trwa. Dobra, coś tam wyczuła,
będziemy pobierać. Kazała Tacie przytrzymać rączkę, ja też ją
mocniej chwyciłam, żeby w niczym nie przeszkodzić Pani Pigule. I
zaczęło się. Spodziewałam się, że Mała będzie płakać, to
naturalne w takim momencie. I płakała. Wyrywała się. I tak to
trwało jakiś czas. Nie wiem, może z pół minuty. Kiedy odwracałam
wzrok na strzykawkę, byłam pewna, że będzie co najmniej połowa
pobrana. A tymczasem tam nie było nawet kropli. A Piguła kręci tą
igłą w małej rączce i grzebie w poszukiwaniu żyły, która jej
się straciła (lub której nigdy nie wyczuła raczej). Nie
wytrzymałam. Powiedziałam DOŚC! Zresztą mój Mąż bardzo szybko
mi zawtórował. No to ona stwierdziła, że małym dzieciom pobiera
się krew również z główki. Tak, wiem, to też już
przerabialiśmy, kiedy była malutka. I być może nawet byłabym
skłonna poddać ją temu zabiegowi, ale nie tej kobiecie. Przez cały
czas miałam wrażenie, że ona robiła to na oślep, trafi lub nie
trafi… Stwierdziliśmy, że najwyżej Mała nie będzie miała
zrobionych tych testów i tyle. A przynajmniej nie teraz, w domyśle
raczej – nie tutaj! I wyszliśmy stamtąd.
Dlatego
właśnie jestem Matką-Cieniasem. Nie potrafię patrzeć jak moje
dziecko cierpi. Może to była moja wina, może nie współpracowałam
jak należy, ale cholera, nie dałam rady! Wyszliśmy tak
zdenerwowani, że trzyma mnie do teraz, a minęło już kilka godzin.
Nie
rozumiem tego w jaki sposób ona chciała pobrać dziecku tą krew z
żył, których nie widziała. Czy chciała grzebać aż w końcu
trafi?? Jak widzę, że może się nie udać, szukam innych
rozwiązań. Czy naprawdę do badań na alergie nie można pobierać
z palca?
Na
pewno macie jakieś doświadczenia w tym kierunku. Chętnie
posłucham, poczytam, dowiem się. Również tego, że spieprzyłam,
że trzeba było przetrwać, próbować z tej główki. Może
mieliście podobnie, a może wiecie, gdzie takie rzeczy wykonuje się
profesjonalnie? A może macie jakieś sposoby na przetrwanie takich
sytuacji? Ja wymiękam.
Jednak
okazuje się, że jak do kogoś nie ma kolejek, to jakiś powód musi
ku temu być….