poniedziałek, 15 czerwca 2015

Czas zwykły-niezwykły




Pierwszy raz od dłuższego czasu wyszłam do miasta dopołudnia w dzień powszedni. Zazwyczaj o tej porze jestem w pracy, ale dzisiaj mam wolne. I zrobiło mi się sentymentalnie… Wróciłam myślami do „rok temu”. Rok temu o tej porze wychodziłyśmy z Najmłodszą na spacer. Oglądałyśmy wystawy, pływające po Olzie małe kaczki, spotykałyśmy inne mamy z bąblami w wózkach, a potem Ona zasypiała, a ja siadałam na ławce pod drzewem i czytałam, czytałam, czytałam. Nigdy wcześniej chyba nie przeczytałam tylu książek. Ale to w sumie nie ważne. Chodzi o to, że taki rozkład dnia to była normalność. Każdy dzień podobny do drugiego, bez zbytnich zaskoczeń (do jedynych chyba można zaliczyć późną porę pobudki). Wtedy zawiewało lekko nudą, bo ileż można?! Często byłam tym wszystkich zmęczona – non stop niemowlę, dom, zakupy, obiad… popołudniu szłyśmy po Średnią do przedszkola, później dołączała reszta gromadki … i tak na okrągło. Wszystko przewidywalne i być może nijakie takie… Momentami nawet chciałam już do pracy, do ludzi, do czegoś innego.

I to nastąpiło. Od pół roku pracuję, a Najmłodsza jest w żłobku. I dopiero teraz widzę, jak wspaniały to był czas. 24 godziny na dobę mogłam obserwować jak z małej, niespełna 2-kilowej kruszynki, wyrasta pulchny niemowlaczek, który każdego dnia zdobywa nowe umiejętności, któremu mogłam krok po kroczku pokazywać świat, nazywać jego składowe i widzieć jak te wszystkie informacje układają się w małej główce.

Zdaje się, że nie wiedziałam, jakie mam szczęście, że mogę sobie pozwolić na luksus rocznego urlopu rodzicielskiego. Niestety nie każda mama ma podobnie, ale też nie każda mama chce. Część z nich musi wracać do pracy ze względów finansowych, inne po prostu od początku nie planowały dłuższego pobytu z dzieckiem w domu.

Kiedy urodziła się Najmłodsza nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć mojej kadrowej, która zapytała, jak długi urlop wezmę. Ale pomyślałam, że skoro Mała jest wcześniakiem, to należy jej się więcej, dlatego wzięłam całość przysługującego mi urlopu. Faktycznie wykorzystałyśmy ten czas dość dobrze. Ze względu na wcześniactwo musiałyśmy chodzić na rehabilitację, potem w domu rehabilitacja – co prawda nie bardzo intensywna, bo nie było takiej potrzeby, ale jednak dziecko musiało być aktywizowane bardziej niż urodzone w terminie, bez odchyleń. Dzięki temu Najmłodsza szybko pokonała trudności i dogoniła rówieśników.

Nie wiem, czy to dlatego, że była taka możliwość, czy to po prostu taki model, ale Najmłodsza, poza paroma wyjątkami, nie przyjmowała do roku żadnych innych pokarmów poza moim mlekiem. Więc do roku była tylko na piersi. Proponowałam inne pokarmy, gotowałam, starałam się – bez szans! W końcu przestałam nalegać, a ona zaczęła jeść z dnia na dzień. Wszystko. Pomidorówkę, kaczkę, warzywa, owoce. Wszystko! Jako pierwsza w rodzinie :) Gdybym poszła do pracy wcześniej, pewnie trzeba by było znaleźć jakieś rozwiązanie, pewnie z głodu by ją w końcu przycisnęło i zaczęłaby jeść, ale czy przebiegłoby to tak bezstresowo jak odbyło się w domu?

I tak żałuję, że nie mogę być z nią nadal, choć już się wszyscy przyzwyczailiśmy do stanu rzeczy jaki jest, to znaczy, że dorośli do pracy, dzieci do instytucji. Zresztą innego wyboru i tak nie ma. W naszym kraju naprawdę trudno, kiedy tylko jedna osoba zarabia… Choć ja też nie jestem typem domatorki, potrzebuję kontaktu z ludźmi, innych niż tylko domowe sytuacje.

Ale z perspektywy czasu uważam, że te chwile, które spędziłyśmy w domu przez rok były przepiękne, te chwile się nam należały po tym wszystkim, co przeszłyśmy w ciąży, za te wszystkie szpitale, nerwy, taki czas dla nas. Był to również czas przemyśleń, nabrania dystansu do pewnych spraw, czas pytań i odpowiedzi.
Wszystkie doświadczenia, radości, uniesienia tego czasu są tak ulotne, tak szybko przemijają i … nigdy już nie powrócą i właśnie dzisiaj zdałam sobie z tego sprawę, podczas samotnego spaceru po mieście w dżdżu. Uświadomiłam sobie, jak to dobrze, że taką decyzję podjęłam, ile dzięki temu mogłam dać mojej Córce, a wyniosłam z tego jeszcze więcej. Coś, czego nikt nam nie odbierze.

Życzę wszystkim Rodzicom i Dzieciom możliwości takiego czasu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz